Inowrocław 2018

Drogi pamiętniczku.

 

Wygląda na to, że przy każdym wyjeździe na festiwal w, którym biorę udział będę pisać relację.

Mamy Maj, a więc Inowrocławski Festiwal Modelarski i wypadałoby pojechać do chłopaków, a jeszcze dodatkowo impreza jest połączona z piknikiem śmigłowcowym, więc tym bardziej nie ma odwrotu. Sobotnim rankiem Darek zajechał wraz z najmłodszą swoją kopią pod mój dom i wyruszyliśmy w kierunku Inowrocławia. Droga była bezproblemowa, a owiana dyskusjami na różne tematy. Na miejscu byliśmy trochę po 10. Szybka rejestracja i wypakowanie modeli. Następnie przekazanie naszej „Zacnej Sztuki” w ręce Wojtka i Grześka, szybki rzut oka na sali i jazda na piknik. Niestety pokazy dynamiczne trwały od 11 do 12 zapewne z powodu Air Show w Poznaniu, a i tak większość widzieliśmy z auta stojąc w gigantycznym korku. Gdy dojechaliśmy na parking nad głowami szalały Mi-24. Robią ogromne wrażenie w powietrzu. Pierwszą rzeczą był do zwiedzenia hangar z Mi-24 i Głuszcem. Oczywiście sesja fotograficzna była. Jest także dowód na to, że śmigłowce się brudzą. 🙂 Dalej zwiedzanie pojazdów wojskowych i latających. Ludzi od groma. Nie ma co się dziwić bo takie imprezy zawsze ściągają dużo ludzi. Najbardziej jednak cierpi sprzęt i modele jakie się na takim pikniku znajdują bowiem rączki dziecięce muszą dosłownie wszystko obmacać. Na miejscu spotkaliśmy Flachę, Grześka Koguta i Stakora, trochę rozmów i decyzja o powrocie. W drodze na parking przyleciał pozdrowić się Czeski Mi-24 z Tiger Meeta. Następnie powrót na hale i zwiedzanie oraz rozmowy ze starymi i nowo poznanymi znajomymi. W międzyczasie odbył się pojedynek Ojca z Synem w grze bitewnej Wrzesień 1939 prowadzonej przez dobrego znajomego Tomka  z First to Fight. Niestety pod długiej batalii młody Bondarek został pokonany. ( Wstyd Darku tak ograć dziecko ;( ). Bliżej 18 zameldowanie w noclegu. Tutaj mieliśmy bardzo ciekawą sytuację bo po dotarciu na miejscu i czekaniu z 30 min. może dłużej. Musieliśmy się sami obsłużyć. Szybkie odświeżenie się i można iść na integrację. A bardzo dobry żurek z biała kiełbasą i rozmów co niemiara.

 

Rankiem śniadanko ( już nie do końca samoobsługowe) i wyruszenie na halę. Zobaczenie czy ktoś coś zdobył. Rundka po giełdzie i małe zakupy, a następnie udaliśmy się pod Tężnie trochę pospacerować i się dotlenić. Można było także zjeść lody od Ojca Chrzestnego.

 

Jakie było moje wielkie zaskoczenie gdy na miejscu był Maciejkowy Mustang ( kto czytał relację z Łasku ten wie o co chodzi 🙂 ).

Oczywiście nie mogło zabraknąć wystawy sprzętu bojowego.

Wiele tabliczek, czy kartek informujących o zakazie dotykania czy wchodzenia widziałem, ale taka tabliczka przy fontannie wywarła na mnie duże wrażenie.

Po spacerze powrót i czekanie na zakończenie przed, którym kazali mi wręczyć naszą nagrodę. Niestety pojawiło się kilka baboli podczas zakończenia, ale w żaden sposób nie popsuło to atmosfery i jakości Inowrocławskiego Festiwalu. Dobra robota chłopaki i do zobaczenia.

Tekst i zdjęcia Bartłomiej Stawski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*