Spitfire PR I G

Rozpoznawcze Spitfire’y to fascynujący temat. Inicjatywa grupki zapaleńców, którzy często działali wbrew oporom skostniałej kadry wojskowej, stała się ważnym narzędziem prowadzenia powietrznej wojny. Śledzenie pancernych kolosów Kriegsmarine, ocena alianckich bombardowań, przygotowania do lądowania w Normandii – to tylko niektóre zadania, jakie stawiano przed pilotami. Co ciekawe, ci najczęściej rekrutowali się z lotnictwa bombowego lub obrony wybrzeża – myśliwców uznano za zbyt dużych ryzykantów. Zdaniem jednego z oficerów łatwiej było nauczyć kogoś latania Spitfirem od podstaw, niż wyplenić nieodpowiednie nawyki z osoby już latającej na Spitfirze. Powietrzni zwiadowcy stanowili barwny zbiór indywidualistów – dość nonszalancko odnosili się do sztywnej dyscypliny i regulaminów, jeden z nich był pacyfistą który chciał walczyć, ale nie strzelać, inny – miał w zwyczaju pisać raporty z misji w formie wierszy…
Wykonany przeze mnie Spitfire PR IG bazował na wariancie Mk I. Różnił się od niego przede wszystkim instalacją trzech kamer, umieszczonym za pilotem dodatkowym zbiornikiem paliwa o pojemności 132 l. oraz charakterystyczną dla wersji rozpoznawczych osłoną kabiny pilota z bocznymi bąblami, pozwalającymi na obserwację terenu pionowo pod samolotem.
Z kolei, co rzadkie dla samolotów rozpoznawczych – pozostawiono uzbrojenie i opancerzony wiatrochron, typowe dla wersji myśliwskich. Powodem był charakter wykonywanych misji – rozpoznanie z niskiego pułapu – to właśnie dlatego potrzebna była kamera wykonujaca zdjęcia ukośnie, a nie jak wcześniej – pionowo. Nasz bohater stacjonował wiosną 1941 r. w Korwalii (płd – zach. Anglia), skąd przez Zatokę Biskajską niemal codziennie latano w rejon francuskich portów. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się Best, gdzie kotwiczyły Scharnhorst, Gneisenau i Prinz Eugen. W czasie śledzenia tego portu stracono 9 maszyn. Także dzięki zwiadowczym „spitom” Brytyjczycy zobaczyli niemieckie instalacje radarowe – Freya i Würzburg. Misje te nazywano, ze względu na ryzyko reakcji obrony przeciwlotniczej i niemieckiego lotnictwa myśliwskiego – „dicing” (szatkowanie?). Wymagały świetnego refleksu – pilot miał niewiele czasu na odpowiednie ustawienie kursu, aby sfotografować cel, tym bardziej, że regulamin zabraniał drugiego nalotu nad obiekt. Często odbywały się o świcie lub zmierzchu (prawdopodobnie ze względu na korzystne warunki świetlne – długie, kontrastowe cienie ułatwiające interpretację zdjęcia). Stąd też nietypowa barwa – bladoróżowy kamuflaż miały pomóc ukryć samolot przed wzrokiem artylerzystów, „wtapiając go” w chmury.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/66/Admiral_Hipper_cruiser_in_dry_dock_at_Brest_1941.jpg

• Ciężki krążownik Admiral Hipper w suchym doku, Brest, początek 1941. Zdjęcie wykonane z niskiego pułapu przez stacjonujące w St Eval (Kornwalia) rozpoznawcze Spitfire’y.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f3/Bruneval_Wurzburg_1.jpg

• Instalacja radarowa „Würzburg” niedaleko Bruneval na wybrzeży francuskim. Zdjęcie wykonane przez Sqn Ldr A.E. Hilla 5 grudnia 1941 z wysokości ok.60 metrów. Dzięki fotograficznemu rozpoznaniu, 27/28 lutego 1942 brytyjscy spadochroniarze w czasie operacji „Biting” opanowali stację radarową, a samo urządzenie na zostało przewiezione drogą morską do Anglii, gdzie poddano je badaniom technicznym.

Sam model to stosunkowo niezły produkt Airfixa (choć raczej dziś wybrałbym Tamiyę).
W wykonaniu miniatury wsparłem się następującymi dodatkami: 
- zestaw do Spitów rozpoznawczych Pavli. Wykorzystałem kalkomanie: fin flash na ogon oraz napisy, które o ile pamiętam i tak mają niepoprawny rozmiar. 
- „rondle” Xtracoloru. Niestety, oznaczenia w zestawie Pavli mocno odstawały rozmiarami od prawidłowych. 
- limuzyna osłony kabiny to vacu od Rob Taurus (polecam!) – niestety ta z Pavli była mocno pożółkła. Wiatrochron wykorzystałem zestawowy – odciąłem go czeską żyletko-piłką od reszty oraz pocieniłem od środka. Całości dopełnia lusterko dorobione własnym przemysłem. 
- żywiczny celownik z zestawu Quickboosta. Ponieważ widać go głównie na zdjęciach, więc raczej należy potraktować go w kategoriach fanaberii – tym bardziej, że gdzieś doczytałem, że rozpoznawcze Spitfire’y z uzbrojeniem wyposażone były tylko w prymitywne celowniki przezierne.
Pasy pilota to kalka ze Spita Tamiyi, wspomagane taśmą maskującą tej samej firmy oraz jakimiś znalezionymi klamerkami. Za fotelem wkleiłem imitację zbiornika, nie wklejałem masztu antenowego (wczesne rozpoznawcze Spity pozbawione były radia). Wywiercenie trzech otworów na kamery było banalne, natomiast w burtowym otworze pokusiłem się o umieszczenie od środka imitacji obiektywu (przeźroczysta ramka wlewowa, dodatkowo owinięta blaszką imitującą krawędź obiektywu. Jak się przyjrzę, to nawet czasem jestem w stanie go zobaczyć. 

Na zdjęciach oryginałów widać, że oznaczenia kodowe są ciemniejsze niż sam płatowiec. Tak więc, model powinien być sporo jaśniejszy – raczej biały „trącony” różem niż taki, jak mi się zmalował. Widać także, że różowe Spity bywały brudne i „zmęczone”, zresztą trudno żeby na tak jasnym kolorze nie uwidaczniały się ślady eksploatacji – dlatego trochę poszalałem. Po za tym, pasowało mi to do wizji samolotu który dopiero co wrócił do pięknej Kornwalii z misji o dramatycznym przebiegu…

Literatura:
Najwięcej informacji na temat rozpoznawczych Spitów można znaleźć:
Aeroplan nr 1,2 / 1994 – dwuczęściowy artykuł Wojtka Matusiaka
Laird M., Matusiak W. „Merlin PR Spitfires” VENTURA PUBLICATION Classic Warbirds No.10,
Matusiak W. „Merlin PR Spitfires in detail” VENTURA PUBLICATION Classic Warbirds No.11
Downing T. „Szpiedzy w przestworzach”, Poznań 2013 – absolutnie fascynująca książka o całej historii alianckiego rozpoznania lotniczego w II wojnie światowej! Co ważne – można ją wyrwać na taniej książce, a nawet spomiędzy pęczków pietruszki i butelek wybielacza w supermarketach.

Tekst i zdjęcia: Michał Janik

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*