Drogi pamiętniczku, chyba to już tradycja albo złośliwość kolegów, że co wyjazd, na który pojechałem to piszę relację.
Mamy początek września, a zarazem Festiwal Modelarski w Łasku, na którym jak najbardziej wypada się pojawić. Tegoroczna impreza odbyła się 8 i 9 i była VIII edycją. Sobotnim rankiem podjechał po mnie niejaki Tomek P. wraz z Hołkiem. Szybkie pakowanie i udaliśmy się po Pawła S, zwanego Siemaszkiem i ruszyliśmy w stronę Łasku.
Po drodze tradycyjnie rozmowy modelarskie, około modelarskie i inne.
Po dotarciu na miejscu, szybka rejestracja i ustawianie modeli na stołach. Następnie zwiedzanie i rozmowy ze znajomymi i kurs na miasto gdzie można było zobaczyć ciekawą wystawę sklepową i programem lojalnościowym Kot+.
W międzyczasie zapis na wycieczkę do Bazy Lotniczej. W oczekiwaniu na autokar Flacha i Grzesiek Kogut przyszykowali się na sesję zdjęciową przy śmigłowcu zakładając swoje czapeczki. Gdy podjechał autokar i opuszczała go wcześniejsza grupa, Flachenty otrzymał informację, że nie ma żadnego śmigłowca. Wyglądał jak dziecko, któremu odebrano lizaka. Na miejscu tradycyjnie dzieci ruszyły na zabawki. W międzyczasie Tomek ruszył na sprawdzenie stanu technicznego wehikułu i oznajmił, że na oponach typu Slick możemy daleko nie zajechać.
Po powrocie na hale usłyszeliśmy staropolskie K*** ile warszawiaków, a następnie zebraliśmy ekipę i ruszyliśmy na obiad do bardzo fajnej restauracji.
Szybki rzut oka po sali i zaczęliśmy się zbierać na stancje. Po drodze małe zakupy na zaś i szykowanie do integracji. Ciekawostką był aneks kuchenny, który zbytnio nie zachęcał do skorzystania.
Tegoroczna integracja przygotowana przez organizatorów była w innym miejscu niż
w zeszłym roku. Szkoda, tam jedzenie było o wiele lepsze. Tutaj, mocno średnie.
Po powrocie na stancje czekała kolejna integracja, którą zaczęła grupa Tomcatsky.
Jak zwykle chłopaki dali czadu. Rano szybkie śniadanko i kurs na sale. Spokojne obejrzenie modeli jakie były i tam rzucił się nam w oczy model kotka w skali 1:1, swoją droga bardzo ciekawy.
Dalej oczekiwanie na zakończenie, a w międzyczasie choćby przymierzanie Anrzejowej czapeczki przez Chrupka.
I próba lotu karasia Flachentego przez miniaturowego pilota.
Samo zakończenie przebiegło bardzo sprawnie. Nasza grupa coś tam ugrała choć najwięcej osiągneliśmy śmigłowcami. Grzesiek, Flachenty i jak po wyróżnieniu, a Adam drugie miejsce w konkursie punktowym. Flacha jak zwykle 🙂 zdobył najwięcej z czego my się bardzo cieszyliśmy, a jego żona Basia przeciwnie bo doszły nowe garnki do mycia.
Po zakończeniu szybkie pakowanie i żegnanie się z innymi i powrót do domu.
Tradycyjnie festiwal w Łasku był bardzo udany i mam nadzieję powrócić za rok.
Niestety największym minusem całej imprezy był brak Maciejkowego kucyka z różowym kocykiem.
Tekst i zdjęcia: Bartłomiej Stawski
Liberum Veto!!! gdzie jest RODOs??