Co łączy smartfona z 2015 roku, nastolatkę z Alabamy oraz jedyną planetę w całości zamieszkaną przez roboty? „Pomysłowość”. Takie właśnie imię nosi pierwszy wiropłat, który oderwał się od powierzchni planety innej niż Ziemia.
Kiedy w 2020 świat zmagał się z pandemią, Ingenuity był w drodze ku swojemu celowi, bezpiecznie załadowany na pokład łazika Perseverance. Choć misja NASA „Mars 2020” była już łącznie 38 misją wysłaną w kierunku czerwonej planety, pod wieloma względami była to operacja pionierska. Sam cel misji Perseverence’a, jakim jest poszukiwanie śladów dawnego życia oraz możliwości przeprowadzenia przyszłej misji załogowej, wystarczająco już rozbudza wyobraźnię. Zadania postawione przed Ingenuity, choć jest w nich więcej inżynierii niż fantastycznych wizji, były zupełnie przełomowe. Udało się sprawdzić, jak zachowa się napęd wiropłatu w lżejszej niż ziemska atmosferze, a misja zakończyła się pełnym sukcesem – odkąd „Ingenuity” pierwszy raz oderwał się od powierzchni Marsa, pokonał już ponad 2,5 km podczas łącznie 12 lotów. I choć planowano początkowo zaledwie 5 przelotów, już wiadomo, że misja Ingenuity została przedłużona bezterminowo – nie raz jeszcze usłyszymy o jego nowych osiągnięciach.
Historia Ingenuity obfituje też w wiele fascynujących ciekawostek. Zastosowano w nim procesor Qualcomm Snapdragon 801 – bliźniaczopodobny do tych montowanych w komórkach HTC, Samsunga czy Oppo przed paroma laty. W dodatku działa na Linux’sie 😉 Sama nazwa „Ingenuity” została wyłoniona w ogłoszonym przez NASA konkursie „Name the Rover”, na który napłynęło 28 tysięcy odpowiedzi od uczniów amerykańskich szkół średnich, a zwycięska nazwa pochodziła od Vaneezy Ruppani z Alabamy. Najciekawszy jest jednak fakt łączący pierwszy lot na Marsie z pierwszym lotem… na Ziemi. Podczas odprawy w Amerykańskiej Agencji Kosmicznej, główny inżynier ujawnił ukrytą paczkę, wielkości znaczka pocztowego. Paczka, umieszczona pod panelem słonecznym, zawiera materiał muślinowy, który pochodzi z pokrycia skrzydła samolotu braci Wright, który jako pierwszy w historii odbył swój lot na Ziemi. Już dziś wiadomo, że w kolejnych misjach wysłanych w kierunku czerwonej planety również wezmą udział maszyny latające – zapewne większe i bardziej złożone niż prosta konstrukcja pionierskiej Pomysłowości.
Co do budowy modelu od podstaw – nie jest on jak widać zupełnie skomplikowany. Za body posłużyła kostka polistyrenu owinięta folią aluminiową, mocowanie wirników, ogniwa słoneczne, nóżki i łączniki nóżek – z elementów fototrawionych i metalowych pozostałych z innych projektów. Do niektórych detali przydał się też GreenStuff. Wyzwaniem były natomiast łopaty wirników – by zachować powtarzalność nie wchodziło w grę rzeźbienie ich od zera, a oprócz powtarzalności musiałem zachować również przeciwstawny profil łopat każdej z par. Finalnie wybrałem żywiczny zestaw łopat do He111 w 1/48, który po przeróbkach całkiem nieźle sprawdził się w nowej roli. Aby odzwierciedlić wzór carbonu na łopatach użyłem tamiyowskiej carbonowej kalki do samochodów w 1/24. Wzór jest zbliżony, problemem okazała się natomiast jej grubość – do ułożenia na powierzchniach płaskich przydał się tamiyowski decal fix, a brzegi ułożyłem z pomocą Bilmodelowskiej 3-ki. Co do malowania nie ma co się rozpisywać 🙂 Mogę jedynie polecić całkiem udane metalizery MIGa – do aluminiowej obudowy łącznie użyłem 3 różnych odcieni.
Tekst i zdjęcia: Marcin Niedziałek