Tego lata w ramach wczasowania się nad morzem wybrałem się z rodziną do muzeum Hangar 10 na wyspie Uznam, niedaleko Świnoujścia. Niestety jechaliśmy od strony wyspy Wolin. Piszę niestety, bo przeprawa na Uznam wiąże się z kilkugodzinnym postojem w korku oczekującym na prom. Nam to zajęło 3 godzinki. Tak więc na tego typu wycieczkę warto zabrać kanapki, grilla, jakieś picie, ale bez przesady bo pęcherz też ma wytrzymałość. Po trzech godzinach biwakowania na drodze krajowej nr 93 i pięciominutowym rejsie przez Świnę zawitaliśmy w „centrum” Świnoujścia. Znaczy się przejechaliśmy koło Biedronki której parking zastawiony był przeróżnymi Golfami, Passatami czy innymi Merolami z rejestracjami z małym znaczkiem D. Później to już tylko ulica osiedlowa, trochę podmiejskich działek, hop przez mostek nad jakimś strumyczkiem i komórki zapipczały, że „witamy w Niemczech” i już nie pogadasz se za prawie darmoszkę tylko za gruby hajs. A, i jeszcze słupki przy drodze zmieniły kolor z biało czerwonego na jakiś taki niebieskawy. Znaczy się wylądowaliśmy w Bundesrepublik Deutschland.
Po kilku kilometrach przejechanych krętą drogą wśród drzew zawitaliśmy we wsi Zirchov gdzie trzeba wypatrywać skrętu, na nie to tamto, tylko Flughafen Heringsdorf Znaczy się można rzec Międzynarodowe Lotnisko Wyspy Uznam. Międzynarodowe bo jest jeden lot dziennie w sezonie do Palma de Mallorca. A w przyszłości może będzie już cało rocznie także lot do…Warszawy. No bo co by tu nie mówić jedynym miastem w pobliżu lotniska Heringsdorf jest Świnoujście. Port lotniczy całkiem, całkiem. Nieduża hala odlotów/przylotów, schludny parking przed wejściem. Jak na obsługę 30 tyś ludzi rocznie wystarczy. Ale nie po tu przyjechaliśmy. Kawałek za dworcem lotniczym dojeżdżamy do białego hangaru schowanego za drzewami. To jest właśnie muzeum Hangar 10.
Jako że nie jest to już obiekt „międzynarodowy” to i parking żwirowy, pod drzewami z całą masą muszek, komarów i innego latającego zwierzyńca. Ale nic to. Prawdziwy pasjonat się ich nie przelęknie. Kasa muzeum mieści się w „wyszalni” dla dzieciaków z masą basenów z piłeczkami, zjeżdżalni i labiryntów do łażenia na czworaka. Całkiem fajna Pani na nasz widok wystrzeliła z siebie kilka zdań po niemiecku z prędkością MG42, po czym patrząc na nasze zdziwione i rozkojarzone miny przeszła na płynną polszczyznę. Osiemnaście ojro za mnie i syna to całkiem pokaźna kwota ale myślę że było warto. No i jeszcze 2 ojro w cenie biletu na szamkę w przy muzealnej restauracji. Zważywszy na to, że najtańsza strawa w tym lokalu kosztowała coś koło 18 ojro to szału nie było. Do Świnoujścia raptem z 10 km, a tam ceny podobne ale w PyLyNy. No ale dobra, chop przez bramke, taką trochę jak w metrze i jesteśmy w muzeum.
Na początek łącznik „wyszalni”z właściwym hangarem w którym zgromadzono silniki samolotowe. Większość z nich to oryginalne silniki ze zgromadzonych w muzeum maszyn szkolno-treningowych. Ale są dwie perełki. Jedną z nich jest zespól napędowy BMW 801 z Focke Wulfa 190A. Drugim jest blok silnika DB 601 z rozbitego Bf 109 E eksponowanego w hangarze.
Specyfiką muzeum Hangar 10 jest to, że większość zgromadzonych tam samolotów jest zdolnych do lotu, posiadają niemieckie cywilne rejestracje i uczestniczą we wszelakich pokazach lotniczych. Dlatego też ekspozycja jest zmienna i różni się choćby od tego co zamieszczono na stronie internetowej obiektu. Ale nasze zwiedzanie zacznijmy od nielotów.
Pod sufitem hangaru wisi pełnowymiarowa replika Fokkera Dr I. Pozbawiona w większej części poszycia ukazuje nam strukturę tego trójpłatowca. Części pokryte płótnem oczywiście obowiązkowo pomalowane są w kolorze czerwonym. Mit czerwonego barona trwa po dziś dzień. Obok trójpłatowca pod sufitem podwieszone są także dwa modele szybowców G-101. Jeden odnowiony i jakby gotowy do wzlotu, a drugi pozostawiony w stanie przed renowacją.
Trzecim samolotem niezdatnym do lotu jest wrak Messerschmitt Bf 109 E w stanie w jakim wydobyto go z ziemi. Zamieszczona obok tabliczka z opisem świadczy o autentyczności tej ekspozycji. Jednak kilka dni później rozmawiałem ze znanym entuzjasta militariów ze Świnoujścia i on podważał autentyczność tego eksponatu. Prawda pewnie leży po środku.
Główna część ekspozycji podzielona jest według państw, użytkowników danych maszyn. Są to Niemcy, Rosja, Wielka Brytania i USA. W każdej sekcji mamy co najmniej jedną maszynę bojową, szkolną i pojazd lądowy.
Najbogatsza jest oczywiście część poświęcona gospodarzowi muzeum.
Jako maszyna bojowa stoi wspaniały Messerschmitt Bf 109 G14. Według informacji muzealnych maszyna służyła w Jagdgeschwader 300/14 i 21,11,1944 została zestrzelona pod Hanowerem.
Kolejny eksponat to Fieseler Storch o rejestracji D-EVAS. Maszyna ta także jest w pełni latająca. Maszynę tą wyprodukowano w 1944 roku. Została ona przekazana lotnictwu RSI. Po wojnie znalazł się w USA aby następnie powrócić do Niemiec. Znalazłem informację, że za jedyne 600 tyś baksów można się stać właścicielem tego wspaniałego „Bociana”. Niemiecką część ekspozycji uzupełniają dwa przedwojenne samoloty szkolno-akrobacyjne.
Bücker Bü -131 Jungmann (D-EJTR) wyprodukowany w 1939 roku w Szwajcarii. Maszyna służyła w lotnictwie wojskowym Helwetów aż do 1971 roku po czym została sprzedana w prywatne ręce. Drugim akrobatem jest Bücker Bü -133 Jungmeister. (D-EPAX) wyprodukowany w 1937 roku. Ciekawostką tego samolotu jest to, że posiada on oryginalny silnik Siemensa.
Lądową część niemieckiej wystawy stanowią: NSU Kettenkrad SdKfz2 oraz Zündapp Gespann KS750 w „obowiązkowym” malowaniu pustynnym.
Jako że w Niemczech zakazana jest swastyka wszystkie samoloty na ogonach mają namalowane jedynie belki bez środkowego krzyża.
Kolejnym państwem reprezentowanym w Hangar 10 jest Rosja. Jako maszynę bojową możemy podziwiać Jaka-9 UM. (D-FAFA). Maszyna ta to w pewnym sensie replika tego sławnego myśliwca zbudowana pod koniec XX wieku w Orenburgu. Samolot jest zdolny do lotu i napędzany silnikiem Allison V-1710. Drugą rosyjską maszyną jest słynny „Kukuruźnik” (D-EEPO). W wypadku tej maszyny są rozbieżności co producenta. Część informacji mówi, że jest to radziecki PO-2, a część że polski CSS-13. Przypuszczalnie maszyna jest składakiem z kilku i stąd te mylne informacje. Dla ciekawości na tabliczce przed samolotem napisano Po-2 (CSS-11).
Lądowym uzupełnieniem rosyjskiej cześci jest Gaz 64.
Kolejny fragment ekspozycji to maszyny brytyjskie. Ku mojej uciesze główną część tej ekspozycji stanowią dwa wspaniałe i gotowe do lotu Spitfire. Pierwszy z nich to Mk.IX T9 (D-FMKN). Maszyna ta pochodzi z 1943 r. Zbudowano ją w Castle Bromwich i początkowo nosiła nr MJ772. W czasie wojny latała we francuskich dywizjonach 341 „Alsace „, a następnie w 340 „Ile de France”. Po wojnie przebudowano go na maszynę dwumiejscową. W 2012 roku podczas jednego z pokazów w Niemczech Spitfire ten przymusowo lądował i uległ uszkodzeniu. Ale obecnie prezentuje się wspaniale.
Drugim Spitkiem jest emanujący mocą powojenny Mk.XVIII z silnikiem Griffon. Maszyna ta nie jest wykazywana na oficjalnej stronie muzeum i nie mogłem znaleźć o niej wiele informacji w internecie. Możliwe, że jest to ta sama maszyna która w 2008 roku była odrestaurowywana w Duxford.
Uzupełnienie wspaniałych „złośnic” stanowi DH-82A Tiger Moth II (R5246) z 1940 roku. Maszyna prezentowana jest w rafowskim, szkolnym malowaniu z żółtą dolną częścią kadłuba i skrzydeł.
Lądowy ekwiwalent brytyjskiej części stanowi Lightweight Landrover.
Ostatnim krajem eksponowanym w Hangar 10 są Stany Zjednoczone. Jako maszynę bojową wystawiono North American TF-51 „Little Ite” (D-FUNN). Pierwotny nr seryjny to 44-63473 następnie N5473V i N551TF. Maszyna ta w 1957 roku sprzedano Joe K Hammer w Sacramento w Kalifornii. Rok później nabył ją Bret Ward z Chino w którego rękach samolot spędził ponad pół wieku. Maszynę tę odbudowano w 2011 roku w Bremgarten w Szwajcarii. Obecnie jest zdatny do lotu.
Kolejny „Amerykanin” to North American AT-6 TA-556 (D-FITE). Zbudowany jako Harvard Mk.II o nr 76-3556 w 1941 r. Dostarczony do RAF a następnie trafił do RCAF gdzie służył do 11,10,1960 r. (ostatni wpis w książce lotów). Zakupiony w 1966 przez Roberta Horn z Michigan. Do Niemiec trafił w 2003 r.
Kolekcję uzupełniają dwa mniejsze maszyny.samoloty. Boeing Stearman A 75 N1 (D-ERAX). Maszyna pierwotnie nr seryjny 75-7073 oraz Piper PA-18-150 Super Cub (D-ERDJ). Zbudowany w 1950 r nr seryjny 18-2546. Amerykańskie siły lądowe reprezentowane są przez Willys Jeepa oczywiście ze wspaniałą białą gwiazda na masce.
Przy muzeum działa niewielki sklepik hobbistyczny. W jego ofercie są okolicznościowe koszulki, kubki, plakaty oraz chińskie zabawki o tematyce lotniczej. Przy tym „sklepiku” wystawiono kilka gablotek z kilkudziesięcioma modelami samolotów, głównie w skali 1/48. Widać obok muzeum działa kilku modelarzy. Dodatkowo można się posilić w niedużej kawiarence oraz restauracji o której wspominałem. Na zewnątrz wystawiono stoliczki i ławki gdzie można podziwiać to wszystko co dzieje się na płycie niedużego lotniska.
Tekst i zdjęcia: Maciek Poniatowski
Świetna relacja! Bardzo mi się podobała 🙂