W dniu w którym urodził się mój wnuk akurat przechodziłem obok Martoli. Pomyślałem sobie, że warto uczcić tę okazję kupując nowy model, miał to być szmatopłat w skali 1:32. W sklepie był tylko Nieuport 17 Academy, bez zastanowienia dokonałem zakupu. W domu szczęśliwy dziadek zobaczył co kupił. To co jest wisienką na torcie, czyli kabina pilotów, praktycznie nie istniała, byle jaki fotel, trochę ramek kabiny, następne ważne rzeczy silnik i uzbrojenie wyglądały symbolicznie. Najbardziej mnie rozbawił kłębek czarnych nici do zrobienia naciągów. No cóż cel szlachetny zakupu, to dziadkowi nie wypada się wycofać.
Model można zrobić w dwóch malowaniach:
- Nugessera
- Guynemera.
Dla mnie wybór był prosty wybrałem Guynemera ze względu na bociana.
Pierwsza decyzja robię sam wnętrze kabiny, silnik postanowiłem zastąpić tym, który pozostał mi po Fokkerze Dr.1, Oberursel, który był kopią Le Rhone 9 więc pasował. Na forum PWM założyłem odpowiedni wątek i gdy tam podzieliłem się informacją, że mam zamiar robić od podstaw kabinę doradzono mi abym zakupił zestaw żywiczny z MasterCasters, tam też zakupiłem osłonę silnika. Pierwszy raz robiłem tak dużą żywiczną kabinę, było to dla mnie duże wyzwanie. Mój wkład to dorobienie naciągów kratownicy kabiny , podorabiałem też trochę różnych drobiazgów. Jak na pierwszy raz to jestem zadowolony z kabiny. Osłona silnika wyglądała o wiele lepiej niż ta z modelu, miała tylko jedną wadę, była za mała, więc rozciąłem ją w jednym miejscu i powiększyłem jej średnicę. Uf zewnętrzny wymiar pasował do kadłuba. Jednak gdy zacząłem przymierzać silnik to okazało się, że i wewnętrzna średnica też jest za mała wziąłem się za frezowanie wnętrza, udało się, silnik swobodnie obracał się. Aby model wyglądał jeszcze lepiej to dokupiłem w Gaspatchu karabin maszynowy i nakrętki rzymskie do naciągów linek. Potem przyszła pora na malowanie, poszło w miarę łatwo. Teraz pora na kalkomanie i tu zaczęły się schody, bociany nakleiły się prawie dobrze, ale już zapowiadały się kłopoty. Kalki Academy okazały się fatalne, dwójka na kadłubie nałożyła się tak źle, że ją usunąłem. Dwójka na skrzydle wyszła tak sobie, ale zabrakło mi determinacji, aby zrobić maski. Podjąłem kolejną męską decyzję, robię maski. Z dwójki jestem dumny, potem przyszła kolej na znaki rozpoznawcze, do tego celu zakupiłem cyrkiel Olfy. Niestety na spodzie skrzydeł środkowe koło było mniejsze niż minimalna średnica cyrkla. Znów kolejna porada kolegów z PWN-u poszukać zerownika, miałem taki jeszcze ze studiów i osadzić w nim nożyk Olfy, udało się. Na zdjęciach widziałem Nieuporty mocno zabrudzone, postanowiłem też mój model pobrudzić , moim zdaniem wyszło średnio, mimo wszystko z całości jestem zadowolony, jest to mój trzeci model w tej skali.
Pewnego razu przeglądając dokumentację zrobionych modeli zauważyłem, że w czasie gdy robiłem cztery lata wcześniej innego Nieuporta 17 w skali 1:72 Rodena urodziła się moja wnuczka Antonina, tam też była wersja z malowaniem Guynemera, model zrobiłem jednak w polskich barwach, ot takie zrządzenie losu. Gdy urodził się mój trzeci wnuk Janek w Brukseli, to decyzja zakupu kolejnego szmatopłata w 32-ce była oczywista, jest to Spad VII i będzie w barwach belgijskiego pilota Edmonda Thieffry, ale o tym następnym razem.
Tekst i zdjęcia: Adam Grzymski