Arado Ar 196 A-2

Arado 196 zbudowałem lata temu z zestawu Airfixa w skali 1/72. Nie był pomalowany, wisiał pod sufitem, ale to ładna maszyna, podobał mi się. Jakoś przez długie lata nie pojawił się żaden fajny zestaw, aż  Italeri zapowiedziało nowe formy w skali 1/48. Pojawił się też na rynku model żywiczny w skali 1/32 firmy HPH, dość drogi, o tyle jednak ciekawy, że drugi zestaw tego samego producenta odtwarzał katapultę. Ten sposób prezentacji spodobał mi się na tyle, że chciałem go zrealizować. Kiedy zastanawiałem się co zrobić, w zapowiedziach nowości firmy Revell w podziałce 1/32 pojawiło się Arado 196. Ucieszony tym obrotem sprawy skontaktowałem się z HPH i dość szybko zamówione pudełko z katapultą pojawiło się na moim warsztacie. Szybko tego pożałowałem, bo HpH wydało katapultę w 1/48, makieta nie byłaby tak gigantyczna. 

Zestaw żywicznej katapulty na zdjęciach i w pudełku prezentował się znakomicie. Pierwsze prace były samą przyjemnością, fajnie się to wszystko składało. W pewnym momencie jednak stwierdziłem, że coś się nie zgadza, w rzeczywistości urządzenie nie mogłoby zadziałać.  Niestety okazało się, że niewiele mogę znaleźć na temat oryginału. 

Im dalej w las, tym gorzej. Mnóstwo problemów z dokumentacją oryginału napotkałem w przypadku samolotu. Minimum informacji o kokpicie, luku ze zbiornikiem oleju i działkiem. Nawet układ plam kamuflażu piekielnie trudno odtworzyć. Rysunków nie ma, na zdjęciach samolot wygląda na ciemny, linii podziału barw nie widać. Analiza tych nielicznych zdjęć, na których są dostrzegalne wykazała, że się nie pokrywają na różnych egzemplarzach, pewnie było więcej schematów niż jeden. Ostatecznie zdecydowałem się postawić na efekt całości mając pełną świadomość, że wiele fragmentów będę musiał domniemać. 

HpH zapowiedziało również kilka zestawów waloryzujących model Revella, ale ostatecznie nie wiem, czy one się ukazały. Nie chciałem już czekać, silnik uzupełniłem samodzielnie. Użyłem jednak żywicznego oszklenia kokpitu, gdyż to z zestawu nie nadawało się do niczego. Nie wiem jak Revell, czyli firma z tradycjami, mogła zrealizować tak idiotyczne rozwiązanie – oszklenie składa się z płaskich płytek, miejsca łączenia widoczne z kilku metrów, nie da się tego dobrze skleić. 

 Ostatecznie model był ukończony, prezentuje się ciekawie. Niemniej jednak zaskoczył mnie fakt, że wiele rzeczy musiałem wykonać na domysł, gdyż nie mogłem znaleźć odpowiedniej dokumentacji. Razem z katapultą i podstawką jest tak ogromny, że stoi na pawlaczu – nie mam jak go wyeksponować.

 Tekst i zdjęcia: Maciek Żywczyk

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*